barwna gruba chusta
okrywająca szyje dwojgu
obejmującym się staruszkom
w parkowej alei
idącym obiecująco powoli
zgarbionym patrzącym tylko w siebie
on – przygniata laską żółte liście
ona – wyciera zaczerwieniony nos
cichnie zanim coś powie
prawie nie zostawia już śladów stóp
miłość upuszcza sikorkom
barwna używana jeszcze chusta
idealna na jesień – wczesną zimę
zapach staromodnych perfum
będzie można wywietrzyć
pocałunek zagubiony gdzieś
w mgiełce tkaniny
po odnalezieniu – zmyć
uszyta troskliwymi rękoma
pamiętająca czasy międzywojnia
przywykła do umierania –
nie zrobi na niej wrażenia
powieszenie na poręczy
pustego krzesła
spłynięcie z nieruchomych ramion
odporna na wzruszenia
bezpiecznie zapomina ciepło
poprzednich właścicieli
nie przepuszcza wiatru i wspomnień
obecna pomimo nieobecnych
tania wkrótce jak pierścionek
w zatłoczonym tramwaju