szła do mnie mądrość niosąc pomarańcze
jak uboga handlarka z nadzieją zgarbioną od
spojrzeń
w jej zmarszczce rozkwitł ogród – tam dla mnie
ławka i miejsce
każdy siwy owoc z wyszumionych drzew
ofiarowuję jej młodość w wypchanych koszach
niczym święconkę na wiosnę
pisklę smutku co mieszka w orlim gnieździe
i śpiewa
a ona daje mi ziarno
daje ulewę i trwogę
mówi – musisz być teraz słońcem
więc jaśnieję i gasnę
a mądrość wraca do mnie niosąc pomarańcze