poznałem kiedyś człowieka

był głuchy i niewidomy

pamiętam jego radość

gdy padał deszcz

nieruchomą sylwetkę opartą o bramę rodzinnego domu

wieczornym schyłkiem

 

największym jego zwycięstwem było to

że rano mógł sam się ubrać umyć

wziąć w ramiona siostrę nad grobem ojca

mówił nie chciałbym już żyć

gdyby nie ona

i jej miłość

potem dowiedziałem się

że jednak zmarł

 

i gdy pytasz mnie po cóż poezja

poezja jest po to

by nie zapomnieć jego oczu

uśmiechniętych jasnych

by raz jeszcze spadał do nich tamten deszcz